Tymi trzema słowami można podsumować nasz niedzielny występ ligowy. Rywal wykorzystał wszystkie błędy indywidualne, co skutkowało pogromem. Niestety jednym meczem cofnęliśmy się o dwa lata...
Relacja w rozwinięciu
Na początek warto byłoby cofnąć się do początków naszego klubu. W 2008 roku nasz debiutancki sezon rozpoczęliśmy meczem z Olimpią Boruszowice. Na dzień dobry zostaliśmy rozgromieni na własnym terenie 0:13! Od tamtego wydarzenia minęło sporo czasu i wydawało się, że ten klub odczarowaliśmy.
Każdy mecz z Olimpią był dla zawodników Nadziei sprawą honorową. Zawsze wszyscy wychodzili na boisko, aby pokazać, że wspomniany wynik był przypadkiem. Niestety koszmar powrócił i to w najmniej oczekiwanym momencie...
Niedzielne spotkanie rozpoczęliśmy z dwoma zmianami w składzie. Od pierwszych minut zagrał Robert Czykiel i Patryk Janko, w miejsce Łukasza Kudyby oraz Tomasza Krawczyka. Początek był dosyć spokojny, a zawodnicy obu drużyny toczyli wyrównany bój.
W 19. minucie Robert Mazurkiewcz faulował w okolicy pola karnego rywala. Zawodnik Olimpii z rzutu wolnego strzelił do rąk bramkarza, ale Mateusz Kruzel wypluł futbolówkę przed siebie. Z prezentu skrzętnie skorzystał Sławomir Marutschke, który swego czasu reprezentował barwy naszego klubu.
W 32. minucie było już 2:0, a Olimpia ponownie dostała prezent. Robert Mazurkiewicz próbując wybić piłkę we własnym polu karnym nabił nią rywala, a z bliskiej odległości wpakował ją do siatki Mateusz Ziob.
Sześć minut później gospodarze cieszyli się po raz kolejny z gola i... nie był to efekt wypracowanej sytuacji, a błędu w defensywie. Jakub Jeżycki wyprowadzający futbolówkę pod polem karnym został powalony przez rywala, a prezent wykorzystał Błażej Sobel. Niestety gwizdek sędziego milczał, a na przerwę schodziliśmy z trzema zaaplikowanymi golami.
Po przerwie nasz zespół starał się odrobić straty, ale skutkowało to sporą, wolną przestrzenią dla napastników Olimpii. W efekcie dwie bramki strzelił Tomasz Mzyk, jedną Marek Kowolik strzałem głową po rzucie rożnym, a ozdobą spotkania była bramka na 6:0.
Bramkarz gospodarzy, Paweł Czierpka, wybijał piłkę spod własnej bramki. Ta idąc z wiatrem nabrała prędkości i... pokonała naszego golkipera, któremu wcześniej odbiła się od barku. Sędzia wprawdzie zapisał to w protokole, jako samobójcze trafienie Kruzela, ale całą robotę wykonał bramkarz Olimpii. Mateusz mógł odczuć na własnej skórze, jakie uczucia towarzyszyły Tomaszowi Kuszczakowi podczas meczu Polski z Kolumbią.
Tak wysokiej porażki nie można zrzucać na karb bardzo młodej drużyny. Również nie można mówić, że to przez sędziego, bramkarza, wiatr czy boisko. Po prostu zawiedliśmy jako drużyna. Każdy po kolei powinien uderzyć się w pierś.
Teraz czekają nas derby z Rozbarkiem na własnym terenie. Lepszej okazji do rehabilitacji i odzyskania twarzy nie będzie. Zatem wszystkie ręce na pokład i na boisku trzeba walczyć od pierwszej do ostatniej minuty. Pokażmy, że nie cofnęliśmy się o dwa lata i nie jesteśmy chłopcami do bicia! W jednym momencie staliśmy się pośmiewiskiem, a chyba nikt nie chce być błaznem w lidze.
Olimpia Boruszowice - Nadzieja Bytom 7:0 (3:0)
Marutschke 19', M. Ziob 32', B. Sobel 39', Mzyk 50', ?, Kowolik ?, Kruzel (samob) ?
Olimpia: Paweł Czierpka - Andrzej Stiler, Marek Kowolik, Łukasz Ziob, Marcin Kliś, Robert Mizerski (80. Wojciech Mazur), Krzysztof Sobel (73. Arkadiusz Kołton), Bartłomiej Bolik (46. Tomasz Mzyk), Sławomir Marutschke, Błażej Sobel (58. Łukasz Hatlapa), Mateusz Ziob.
Nadzieja: Mateusz Kruzel - Mateusz Kandziora (46. Sebastian Klyszcz), Robert Mazurkiewicz, Krzysztof Radoła (52. Grzegorz Wójcik) - Bartłomiej Barański (80. Kamil Sędzicki), Robert Czykiel, Patryk Wojaczek, Jakub Jeżycki, Michał Zawadzki - Patryk Janko, Daniel Kukuła.
Żółte kartki: K. Sobel - Radoła.
Sędziowali: Mirosław Dragon (główny), Bogdan Dudziak, Damian Rosa (asystenci).
Widzów: około 80.