Nie od dziś wiadomo, że na ostatni zespół w tabeli i w dodatku grający tylko w dziesiątkę trudno się zmobilizować. Dlatego też zaczęło się od sensacyjnej utraty bramki przez nasz zespół. Potem jednak poszło z górki i Nadzieja wygrała 7:1. Problem w tym, że zaprezentowaliśmy podwórkowe granie ignorując założenia taktyczne. Relacja w środku.
Kolejny już tej wiosny pojedynek z outsiderem naszej ligi - rezerwami Tęczy Zendek i kolejny wysoko wygrany. Mecz nie różnił się wiele od poprzedniego, może poza tym, że tym razem gospodarze nie skompletowali 11-osobowego zespołu i próbowali stawić nam czoła w dziesiątkę (i tak chwała im za to, że walczyli).
Mecz zaczynamy na stojąco, a uprzedzając trochę fakty powiem, że w całym spotkaniu nasze podejście niewiele się zmieniło. Pierwsza akcja gospodarzy od razu przynosi im bramkę. Ich napastnik po minięciu pięciu naszych obrońców ładnym strzałem pokonuje bezradnego Wiśniewskiego. Chwilę później kolejna sytuacja dla gospodarzy, rzut wolny z niebezpiecznego miejsca, dobry strzał zawodnika Tęczy i bardzo dobra obrona naszego golkipera.
I to tyle z groźnych akcji drużyny Tęczy w tym spotkaniu, choć dodać jeszcze można próbę zaskoczenia Wiśniewskiego przez.... Klyszcza. Nasz obrońca podał mu piłkę tak niefortunnie, że ta odbijając się od murawy zdążyła już przejść nad głową wysuniętego Wiśniewskiego. Nasz bramkarz jednak dość ekwilibrystyczną interwencją zdołał zażegnać niebezpieczeństwo.
Co do naszej gry, to cóż... Dużo (za dużo) prób indywidualnych, mało sensownej gry piłką oraz wiele niecelnych wrzutek. Pomimo to tworzymy sobie wiele sytuacji. Z bramkowych to podanie od Wierzbowskiego na raty, ale jednak skutecznie na bramkę w sytuacji sam na sam zamienia Mazurkiewicz. Kolejna bramka, to także dzieło naszego kapitana, który z ostrego kąta wykorzystuje dogranie Kukuły i pakuje piłkę do bramki. Następna bramka, to strzał Adama Pytlika, który trafia do pustej bramki po kolejnym podaniu Kukuły. Ostatnie trafienie w tej połowie, to jednocześnie nieliczna nasza akcja, która naprawdę mogła się podobać. Kukuła do Mazurkiewicza, ten w tempo z pierwszej piłki zagrywa w uliczkę, a nasz najskuteczniejszy napastnik w tej sytuacji się nie myli.
Do przerwy zatem 1:4, a mogło i powinno być sporo więcej, że wspomnę tylko o sytuacji sam na sam z bramkarzem Kukuły, czy też niesamowitej akcji w której Czykiel z metra stara się umieścić piłkę w siatce jednak na przeszkodzie staje mu bramkarz.
W drugiej połowie mamy jeszcze więcej sytuacji niż w pierwszej (co pewnie wzięło się ze zmęczenia osłabionych brakiem 11 zawodnika gospodarzy). Z wartych wspomnienia sytuacji to strzał w słupek po rzucie rożnym w wykonaniu.... zawodnika gospodarzy, od którego tak niefortunnie odbiła się piłka czy też kolejną zmarnowaną sytuację przez Czykiela, który po raz drugi będąc bardzo, bardzo blisko bramki nie pakuje piłki do siatki.
Chwilę później pokazuje, że jednak znacznie lepiej idzie mu strzelanie z dalszych odległości i po pięknym strzale z 25 metrów zdobywa dla nas piątą bramkę. Szósta pada po dokładnym dograniu Kandziory z rzutu wolnego i celnym strzale głową Orzeszka. Ostatnią bramkę zdobywa z rzutu karnego Ciemięga.
Podsumowując mamy to, po co jechaliśmy do Zendka, czyli 3 punkty. Teraz czas na rezerwę Górnika Bobrowniki Śląskie którą, pomijając już to, że mamy im coś do udowodnienia po nieudanym meczu u nich, to po prostu trzeba ograć. Sytuacja w tabeli jaka jest każdy widzi, a tym, którzy nie widzą podpowiem, że do upragnionego celu brakuje nam tylko i aż 6 punktów. Oby połowę tego udało się zdobyć już w sobotę.
Tęcza II Zendek - Nadzieja Bytom 1:7 (1:4)
Bramki: Piotr Kacprowicz (2) - Robert Mazurkiewicz (14, 17), Adam Pytlik (18), Daniel Kukuła (44), Robert Czykiel (68), Adam Orzeszek (80), Damian Ciemięga (83. karny).
Tęcza: Tomasz Pawełczyk - Paweł Kucharski, Piotr Kacprowicz, Tomasz Głogowski, Damian Widera, Łukasz Dyszy, Paweł Brenza, Aleksander Jaskuła, Marcel Korzec, Tomasz Lazar.
Nadzieja: Kamil Wiśniewski - Sebastian Klyszcz, Adam Orzeszek, Michał Zawadzki - Paweł Wierzbowski (60. Martin Majchrzak), Damian Ciemięga, Robert Czykiel, Robert Mazurkiewicz (62. Aleksander Barlik), Adam Pytlik, Kewin Masłowski (46. Mateusz Kandziora) - Daniel Kukuła (46. Oskar Bajor).
Żółte kartki: Kacprowicz - Pytlik.
Sędziowali: Marek Plesz (główny), Tomasz Michalik, Ignacy Hakuba (asystenci).
Widzów: 10.
2
3
