Dziś typowej relacji będzie dosłownie kilka zdań. Kto był, ten widział, w jaki sposób się ośmieszyliśmy. Teraz śmieją się z nas wszyscy rywale i zawdzięczamy to tylko sobie. Nie ma drużyny, bo został jedynie zlepek indywidualności. Więcej w rozwinięciu...
To już nasz trzeci mecz bez zwycięstwa, na co dodatkowo złożyły się dwie porażki. Dziś grając na własnym terenie totalnie się skompromitowaliśmy. Prowadząc z Przyszłością Nowe Chechło 2:0 (gole Jeżyckiego i Krawczyka) nagle wszystko posypało się, jak domek z kart.
Drużyna Przyszłości Nowe Chechło z każdą minutą dobijała nas coraz bardziej. Jeszcze przed przerwą goście zdołali wyrównać. Dzieła zniszczenia dopełnili po zmianie stron. Dołożyli cztery trafienia i skończyło się porażką 2:6. Wystarczy to podsumować tak, jak w tytule: WSTYD, HAŃBA, KOMPROMITACJA!
Rywale byli lepsi, ale jednocześnie my byliśmy dziś żenująco słabi. Wstyd, po prostu wstyd...
Serce pęka widząc to, w jakim kierunku podąża ta drużyna. Choć słowo "drużyna", to ostatnio wielkie nadużycie. Od kilku meczów stałym obrazkiem jest obrażanie się na kolegów, wzajemne wyzywanie, niejasności i tym podobne zachowania. Sami niszczymy to, na co od kilku miesięcy ciężko pracowaliśmy.
Przecież jeszcze wiosną poprzedniego sezonu byliśmy uznawani za bardzo mocny zespół ze szczelną defensywą i zabójczą ofensywą. Dziś jesteśmy pośmiewiskiem całej B-klasy, bo jako jedyni tracimy kilka bramek z rzędu w przeciągu kilku minut. Brak koncentracji, wiary we własne umiejętności, niezdrowa atmosfera - pewnie każdy z tych czynników po części wpływa na ten fakt.
Słabszą dyspozycję można tłumaczyć także tym, że posypała się kadra. Nie może jednak być tak, że wypada 2-3 kluczowych zawodników i nie ma drużyny, a zamiast tego jest zlepek indywidualności. Nie tędy droga, bo mając najlepszych zawodników w lidze, ale nie chcących wspólnie ciągnąć wózka w jedną stronę nigdy nie osiągnie się sukcesu.
Przed meczem z Orkanem nie przegraliśmy na własnym stadionie od ponad roku. Dziś wszystko zmierza w kierunku takim, że każdy z łatwością będzie wywoził komplet punktów. Kiedyś tracąc dwie bramki strzelaliśmy trzy, a dziś tracąc jedną rozsypuje się worek z golami. Niestety, ten od rywali.
Na samym początku w klubie nie było dosłownie niczego, ale zawodnicy wychodzili na boisko i grali na 100% swoich możliwości (choć bywały one niewielkie). Dziś mamy praktycznie wszystko, a dla niektórych wciąż to za mało.
Niech każdy weźmie się w garść. Przemyśli sobie, czy na pewno daje z siebie wszystko i chce coś z tym klubem osiągnąć. W tym celu treningi w tym tygodniu zostały odwołane (i tak chodzą na nie pojedyncze jednostki). Każdy powinien ten czas przeznaczyć na to, aby przemyśleć sobie pewne sprawy, a przy okazji wypocząć.
Potem wszystko wraca do normy, przygotowujemy się do arcyważnego meczu z Tęczą Zendek i oby na murawę wyszedł zespół, który ruszy na rywala z agresją, ambicją, wolą walki, a towarzyszyć temu będzie świetna atmosfera w zespole. Niech wróci Nadzieja z wiosny tamtego sezonu, której bał się dosłownie każdy. Tego życzę sobie i nam wszystkim.
RCz
Nadzieja Bytom - Przyszłość Nowe Chechło 2:6 (2:2)
Krawczyk 8, Jeżycki 38 - Smoliński 40, 79, Moc 46, 87, Koloch 42, Kwoska 90.
Nadzieja: Piotr Surus - Jarosław Szczerba, Adam Orzeszek, Patryk Wojaczek, Michał Zawadzki, Artur Machura, Jakub Jeżycki, Robert Czykiel (67. Michał Ziółkowski), Grzegorz Wójcik(58. Marcin Jaglarz) - Tomasz Krawczyk, Artur Gabrysz.
Przyszłość: Piotr Gonera - Mateusz Oboj, Krzysztof Drzazga, Przemysław Kopaczewski, Wojciech Przybycin, Mateusz Ledwoń (86. Robert Kwoska), Marcin Smoliński, Artur Zedel, Łukasz Furgaliński, Dawid Koloch, Tomasz Moc.
Żółte kartki: Czykiel - Moc, Ledwoń, Smoliński
Sędziowali: Dariusz Schmidt (główny), Maciej Jankowski i Franciszek Zięba (asystenci).
Widzów: około 30.