Nie tak miała wyglądać wiosenna inauguracja. Nie tak miała wyglądać nasza gra. Nie takiego "zaangażowania" oczekiwaliśmy po straconych bramkach. Nie tak... Można wymieniać bez końca, ale prawda jest taka, że na "dzień dobry" skompromitowaliśmy się w arcyważnym spotkaniu. Więcej w rozwinięciu...
Wielka Sobota w końcu przerwała długie oczekiwania na ligowe emocje. Każdy podchodził do pierwszego spotkania z nutą niepewności, ale znając potencjał drzemiący w Nadziei mimo wszystko należało zachować spokój. W końcu rezerwy Szombierek to młodzi piłkarze, którzy dopiero zbierają pierwsze szlify w seniorskiej piłce i byli jak najbardziej w zasięgu naszych graczy.
Pierwsze minuty wskazywały na to, że dla "Bytomskich Lwów" będzie to spacerek. Gospodarze zostali zepchnięci do głębokiej defensywy niemal wogóle nie wychodząc z własnej połowy. W tym okresie było kilka bramkowych sytuacji, ale ta nieskuteczność... Niestety jak efektownie się zaczęło, tak fatalnie skończyło.
W 17. minucie "Zieloni" mają pierwszą dogodną okazję i od razu trafiają do siatki. Po rzucie rożnym nasi defensorzy zbyt krótko wyekspediowali futbolówkę poza pole karne. Tam jeden z graczy rywala uderzył na tyle nieprzyjemnie, że Piotr Surus odbił piłkę przed siebie. Z prezentu skorzystał Kamil Olejniczak, ale... prawdopodobnie był spalony. Mimo wszystko arbiter bez wahania wskazał na środek boiska.
Od tego momentu zaczęła się typowa, B-klasowa rąbanka. Nasi zawodnicy zamiast dalej grać swoje korzystając z dużego boiska i angażować skrzydłowych, to zaczęli grać bardzo chaotycznie. To jednak przyniosło skutek. W 28. minucie Adam Orzeszek zagrał prostopadłą piłkę do Daniela Kukuły, a nasz snajper w końcu zachował zimną krew i mocnym strzałem w długi róg doprowadził do remisu.
Wynikiem 1:1 zakończyła się pierwsza połowa, co dawało realne podstawy ku temu, aby wierzyć w zgarnięcie punktów. Słowa w szatni uczulające na kilka aspektów na niewiele się zdały. Minutę po wznowieniu gry gracze Szombierek wyszli na prowadzenie dzięki Damianowi Domagale, który nie dał żadnych szans na obronę Surusowi.
Od tego momentu w zasadzie nasza gra była mizerna, a momentami wręcz fatalna. Nie było widać woli zwycięstwa, a rywale z każdą minutą się rozpędzali. Po chwili można było mieć wrażenie, że z szatni przynieśli walec, bo rozjeżdżali naszą defensywę jak chcieli.
"Zieloni" potrzebowali pięciu minut, aby jeszcze dwukrotnie trafić do siatki. Zaczął Olejniczak, ale przy jego golu zawinił Surus, który źle się ustawił i piłka spokojnie wturlała się do bramki. Dobił nas z kolei Domagała w 59. minucie.
Nasz zespół bił głową w mur nie mając zupełnie pomysłu na grę. Podopieczni Zenona Lisska z kolei nękali naszą defensywę kontrami. Raz rywal urwał się obronie, wychodził sam na sam z bramkarzem i wtedy sfaulował go Orzeszek. Arbiter okazał się jednak łaskawy i wyjął tylko żółtą kartkę.
Około 78. minuty można było zmniejszyć straty i jeszcze powalczyć chociażby o remis. Sebastian Klyszcz został sfaulowany w polu karnym i pan Jacek Hulak wskazał na jedenasty metr. Widać jednak było, że brakuje chętnych do egzekwowania karnego. Tego zadania podjął się ostatecznie Kukuła i... nie strzelił! Wyczuł go Mateusz Szewczyk rzucając się w swój lewy róg. Do końca już nic nie uległo zmianie.
Niestety jest ogromny niesmak, bo nie tak powinien prezentować się zespół aspirujący do czołówki ligi. Młodzi, nastoletni zawodnicy wypunktowali nas niczym doświadczony bokser. Zabrakło wielu aspektów, to nie był dzień Nadziei...
Szkoda, bo w tym czasie inni rywale z czuba tabeli w większości przypadków potracili punkty. Niestety zaliczyliśmy spadek o jedno miejsce, a w dodatku równą ilość punktów ma Nitron Krupski Młyn. O tym jednak będzie szerzej w podsumowaniu kolejki.
Trzeba teraz wziąć się w garść i pokazać, że ten mecz był wypadkiem przy pracy. Nikt przecież nie chce, aby cały dorobek z jesieni został nagle roztrwoniony. Musi wrócić ta Nadzieja sprzed kilku miesięcy. Pomysłowa, mądra, skuteczna i przede wszystkim szalenie waleczna. Jeszcze nie wszystko stracone!
Szombierki II Bytom - Nadzieja Bytom 4:1 (1:1)
Olejniczak 17', 54', Domagała 46', 59' - Kukuła 28'.
Szombierki: Mateusz Szewczyk - Patryk Wiśniewski, Robert Gabor, Piotr Dzierżanowski, Stanisław Latusek, Marcin Wołczyk, Igor Jasiński, Artur Szolc, Damian Domagała, Kamil Olejniczak, Adam Dzido.
Nadzieja: Piotr Surus - Jarosław Szczerba, Robert Mazurkiewicz, Adam Orzeszek, Sebastian Klyszcz - Marcin Jaglarz (50. Artur Gabrysz), Tomasz Krawczyk (67. Michał Zawadzki), Jakub Jeżycki, Krystian Bort (55. Łukasz Praski) - Daniel Kukuła, Łukasz Kudyba (65. Patryk Wojaczek).
Żółte kartki: Orzeszek, Krawczyk.
Sędziował: Jacek Hulak (główny), Artur Żółtowski i Marek Borusowski (asystenci).
Widzów: około 40.