- autor: Pan kółeczko, 2011-09-15 10:28
-
Po porażce z Żyglinem udało nam się znów zgarnąć komplet punktów. W środę rozegraliśmy zaległy mecz z Przyszłością Nowe Chechło. Nasz zespół po raz pierwszy w historii wygrał na tym trudnym terenie. Zwycięstwo 3:1 nie przyszło jednak łatwo. Relacja w rozwinięciu...
"Veni Vidi Vici" powiedział kiedyś słynny rzymianin. I te słowa idealnie pasują jako wstęp do dzisiejszego meczu. Przybyliśmy do Nowego Chechła w dość szerokim składzie zważywszy na fakt, iż była to środa godzina 17. Zobaczyliśmy coś, co miało imitować boisko, ale przez szacunek dla naszego przeciwnika tematu boiska postaram się w tej relacji nie poruszać. No i zwyciężyliśmy ale tutaj może zacznę od początku.
Mecz zaczynamy z kilkoma zmianami w składzie w porównaniu z poprzednim spotkaniem. Początek to próba gry piłką jednak po niecałych pięciu minutach doszliśmy do wniosku, że jedyną rozsądna taktyką dzisiaj będzie bij a leć. Tak też zrobiliśmy i sytuację od razu zaczęły się tworzyć. Szczęścia próbował dwukrotnie Daniel Kukuła w sytuacji sam na sam. Martin Majchrzak ni to strzałem ni to wrzutką po wzorowo wyprowadzonej kontrze oraz Bastek po ładnym lecz niecelnym strzale z dystansu.
Gospodarze odpowiedzieli jedną sytuacją sam na sam obronioną przez Marcina Pogorzelskiego oraz nie 100 a 200% sytuacją w naszym polu karnym, gdzie bardziej niż "Gorzkiemu" bezbramkowy wynik możemy zawdzięczać nieudolności napastnika.
Druga połowa to już sporo może nie lepsza, ale skuteczniejsza gra naszego zespołu. Tuż po przerwie mamy rzut wolny który egzekwuje Łukasz Praski i robi to w stylu, do którego nie jesteśmy przyzwyczajeni, tzn mocno, celnie w bramkę a na dodatek obok bramkarza. 1:0 dla nas.
Goście odpowiadają błyskawicznie długa piłka do szybkiego napastnika, tam Praski na spółkę z Tomaszem Krawczykiem dają się ograć w dziecinnie łatwy sposób, a napastnik gospodarzy po rękach naszego bramkarza zdobywa wyrównującą bramkę.
I tutaj następuje nasz najgorszy moment w meczu, w którym tylko nieskuteczności tegoż napastnika zawdzięczamy to, że nie przegrywamy 2-3 bramkami. Po drobnych korektach w składzie i ustawieniu na atak przesuwa się Klyszcz i okazuję się, że jest to dobre posunięcie gdyż chwilę później mało brakowało, a wślizgiem wepchnąłby piłkę do bramki, ale niestety zdołał kopnąć tylko bramkarza.
Następnymi wartymi odnotowania momentami są strzał z ostrego kąta Łukasza Kudyby, który przelatuje obok prawego słupka oraz dwa faule zawodników gospodarzy w swoim polu karnym odpowiednio na Bastku i Borcie. Niestety sędzia dzisiejszego spotkania w obu przypadkach nakazał grać dalej cóż zrobić.
Ogólnie sędziowanie stało na bardzo słabym poziomie. Chwilę później mamy rzut rożny, który wykonuje Baran i robi to na tyle dobrze, że piłka odbijając się od wszystkich trafia do Kukuły, który z bliska przewrotką pakuję ją do siatki. 2:1 i wydawałoby się, że sytuacja jest opanowana.
Jednak gospodarze podejmują jeszcze ostatnią próbę zmiany końcowego rezultatu i prawie im się to udaję jednak po strzale głową i interwencji naszego bramkarza piłka ostatecznie nie chce wpaść do bramki dwukrotnie odbijając się od poprzeczki. My odpowiadamy szybką kontrą, gdzie po dalekim wybiciu najszybciej do piłki dopada Kukuła i jest faulowany przez bramkarza, który otrzymuję za to czerwoną kartkę. Niestety dla nas rzecz działa się poza polem karnym więc otrzymujemy tylko rzut wolny. Ponownie na bramkę próbuję go zamienić "Miedar" jednak piłka grzęźnie w murze.
Gdy sędzia dolicza 3 minuty mamy jeszcze jeden rzut rożny z prawej strony boiska. Idealnie wykonany przez Barańskiego na gola głową zamienia Kukuła. Po chwili bohater ostatniej akcji opuszcza boisko, a w jego miejsce wchodzi dzisiejszy solenizant i w tym momencie dysponujemy atakiem którego mało kto by się spodziewał (Kapeć - Bastek nasi nominalni obrońcy) z drugiej strony kto powiedział, że na tym poziomie rozgrywek pozycję muszą być przypisane już na stałe?
Podsumowując dzisiejszy mecz cieszą 3 punkty oraz to, że nie licząc niektórych fragmentów wyglądaliśmy na drużynę, nie ukrywajmy tego, lepszą niż gospodarze. Martwią trochę kontuzję zwłaszcza przy dość wąskiej kadrze jaką dysponujemy, oby okazało się, że to nic poważnego i na niedzielę już wszyscy zawodnicy będą gotowi do walki o kolejne 3 punkty.
Łatwo na pewno na będzie, ale większość z nas ma coś tam do udowodnienia po zeszłorocznej klęsce, a pozostali wspomogą kolegów w walce o wymazanie tego lania z pamięci. Także nastawiać się już panowie i obyśmy też z Boruszowic wracali w takich humorach jak dzisiaj.
Autor: Jakub Jeżycki.